czwartek, 26 grudnia 2013

" Dziś wszystko się zmieni ..."

   Ania zaszokowana wiadomością z Zakopanego powoli zaczęła się pakować. Musiała już dziś z rodzicami być u babci. Długo płakała, bo nie mogła znieść tej strasznej informacji. Wspominała wszystkie spędzone chwile w obecności dziadka. Każdego razu gdy była na wakacjach w Zakopanym wchodziła z nim na szczyt Gubałówki.  Ze złością wpychała do walizki warstwy ubrań, na których i tak jej nie zależało. Mogła chodzić boso i nago, jeśli tylko dziadek by żył.      
   Zapłakana spojrzała na swojego Iphone'a. Ujrzała 10 nieodebranych połączeń od Soni. Koleżanka na pewno martwiła się, tym dlaczego Ania nie przychodzi. W końcu dziewczyna stwierdziła, że trzeba zadzwonić do przyjaciółki.
-Halo Sonia? Ja nie przyjdę. -Powiedziała z zapłakanym głosem Ania
-Jezu co ci się stało, słyszę że ty płaczesz? Ania, gdzie jesteś już pędzę do ciebie.-powiedziała przyjaciółka.

-Nie Sonia zostań. Ja muszę jechać do Zakopanego do dziadków. Napiszę Ci na Facebook'u co się stało, teraz nie mogę rozmawiać.-oznajmiła
-Dobrze. Pamiętaj myślę o tobie. Kocham Cię! -Powiedziała, a Ania się rozłączyła
   Dziewczyna położyła się na swoim wielkim łóżku i patrzyła się na ściany w jej pokoju. Przyglądała się nim, tak jakby był tam Duch Święty. Były one oklejone różnymi plakatami skoczków narciarskich. Kochała ten sport. Wiele razy była na różnego rodzaju skoczniach świata.

   Nagle do pokoju weszła mama.
-Już spakowana? Anka wstawaj przecież musimy już jechać.-Powiedziała ze złością
-Tak już jestem, tata może wziąć torby.-oznajmiła
   Wychodząc spojrzała ostatni raz na swój pokój. Wiedząc, że zobaczy go dopiero po wakacjach. Wyszła z żalem i smutkiem. Zamknęła drzwi na klucz i pobiegła do samochodu. Była ubrana luźnie. Getry, addidasy i luźny podkoszulek to był idealny strój. Tak czuła się komfortowo.
   Podróż była spędzona w ciszy. Ania miała na uszach słuchawki beats. Leciał w nich ulubiony kawałek Ani, był to November Rain -Guns'ów. Kochała ten utwór.
   Gdy dojechali na miejsce dziewczyna wybiegła szybko z samochodu i popędziła aby przytulić babcię czekającą na ganku. Zapłakana powiedziała, że ją kocha i, że zostanie z nia przez całe wakacje. Wzięła w ręce walizkę i weszła do domu. Rozpakowała się i poszła spać.
   Jej pokój wyglądał skronie. Pomieszczenie było małe. Na środku stało małe łóżko, z prawej strony średniej wielkości szafa. Na przeciwko posłania stał telewizor. 
  
Po godzinie snu, do pokoju weszła mama.
-Ania wstawaj, musisz coś zjeść.-powiedziała
-Dobra już dobra, wstaje. -odpowiedziała
   Była godzina 18:50. Ania zjadła kolacje i poszła na miasto. Zwiedzała i kupowała pamiątki.Zmęczona chodzeniem po sklepach,  weszła do najbliższego pubu czegoś się napić. W końcu miała już 20 lat i mogła bez problemu kupić sobie piwo.
   Rozglądając się w około siebie ujrzała skoczków narciarskich. Nie chciała chodzić do nich po autografy czy czymś tym rodzaju, chciała posiedzieć w spokoju i odpocząć. Poszła aby coś zamówić. Tego dnia w zakopiańskim barze, było dość tłoczno. Ludzie, którzy przyjeżdżali na wakacje, wieczorem chcieli się wyluzować i odprężyć.
   Po kilku minutach od zamówienia Anka dostała swoje zamówione piwo.

-Proszę, oto pani zamówienie, należy się 4 zł -powiedział barman
-Proszę bardzo-odpowiedziała.

   Ania wzięła kufel w ręce i z wielkim rozmachem odwróciła się wylewając alkohol na jakiegoś chłopaka oraz na siebie. Tak los chciał że mężczyzna szedł aby zamówić coś. Nagle w całej kawiarni zrobiło się cicho. Wszyscy zaczęli patrzyć się na nich . Chłopak wpatrywał się w dziewczynę i nie mógł wydusić ani jednego słowa. Ania się bardzo zdenerwowała. To nie był jej najlepszy dzień. Nie mogła się powstrzymać od niemiłego komentarza. Od dziecka trudno było jej utrzymać język za zębami.
-Jak chodzisz baranie? Nie widzisz, że szłam z piwem? Trudno ci było obejrzeć się wokół siebie? -powiedziała zdenerwowana.
-Przepraszam, nie wiedziałem, że będziesz odchodzić? Ty także powinnaś uważać jak idziesz.-odpowiedział mężczyzna.
   Po dłuższym zastanowieniu powiedziała
-Dobrze masz rację. To była nasza wspólna wina. Ja także przepraszam. Teraz może pójdę się trochę odświeżyć. Zaraz wracam.
-Okej. Poczekam tu.-odpowiedział
   Rozkojarzona Anna poszła do łazienki. Takiego miała pecha, że toaleta znajdowała się po drugiej części sali. Wszyscy ludzie patrzyli się na jej piękne długie czarne włosy, które były całe mokre. Bardzo się wstydziła. Nie lubiła być w centrum uwagi.
   Gdy weszła do toalety, spojrzała się w lustro. Cały makijaż jaki miała spłyną z twarzy. Włosy sterczały w każdą możliwą stronę. Wzięła do ręki papierowy ręcznik i jednym ruchem przetarła swoją twarz. Uczesała włosy a następnie nałożyła kolejną warstwę makijażu. Tak się czuła pewnie. Nie cierpiała chodzić bez umalowanej buzi. Sądziła, że jest brzydka, dlatego zawsze nakładała fluid.
   Wyszła z WC i pobiegła to czekającego chłopaka, który czekał na nią przy barze.
-No już jestem. Przepraszam jeszcze raz za moje niegrzeczne zachowanie. Dzisiaj mam zły dzień. A tak właściwie to Ania jestem, witaj. -przywitała się
-Cześć, jestem Krzysztof.
-Kurcze wydaje mi się, że ja już cię znam. Przypominasz mi kogoś.- powiedziała
-Jestem skoczkiem narciarskich. Może dlatego mnie znasz.-

odpowiedział
-O jezu no tak. Skoki to moje drugie życie. Może w ramach przeprosin postawię Ci piwo?
-Dobrze. Jak fanką jesteś to może chcesz poznać wszystkich skoczków? -zapytał się Krzysiek
-Pytanie... Oczywiście, że chce.
   Teraz wzięli piwo spokojnie, żeby nie wylać. Popędzili do długiego stolika gdzie siedzieli wszyscy zawodnicy. Ania czuła podekscytowanie. Nigdy nie znała skoczków osobiście. To było jej marzenie.  Widząc Kamila Stocha, Maćka Kota, Dawida Kubackiego oraz innych zawodników poczuła ogromne zadowolenie. Wszyscy siedzący mężczyźni w jednym momencie wstali z krzeseł i parząc się na parę zaczęli się uśmiechać.
-No kogo nam tu prowadzisz?-zapytał się Kamil
-To jest moja koleżanka Ania, chciała się przywitać z Wami. Jest wielką fanką skoków. Poznaliśmy się niedawno. -powiedział z radością Krzysiek
-Cześć mam na imię Ania i od niepamiętnych czasów oglądam skoki narciarskie. Kibicuje Wam z całego serca. -przywitała się młoda kobieta
- O jak miło. -Kamil wstał i przedstawił wszystkich zawodników po kolei
-Miło Was wszystkich poznać. Ja już niestety muszę iść, bo babcia będzie się martwić. - odpowiedziała
-Nie! Siadaj z nami. Krzysiek Cię później odprowadzi do domu. Musimy przecież lepiej się poznać- powiedzieli chórem wszyscy.
-Okej.
   Rozmowa przebiegała bardzo miło. Ania była bardzo zaskoczona z przebiegu wydarzeń, których nie spodziewała się w barze. Choć na chwilę mogła zapomnieć o śmierci dziadka. Cały cas wpatrywała się na Krzysztofa, który siedział naprzeciwko jej. Poczuła, że on będzie jej dobrym kolegą. Ania nigdy nie miała szczęścia do facetów. Mimo, że wielu się w niej kochało, ona nie potrafiła znaleźć sobie jednego.
  Gdy wypiła swoje drugie piwo, postanowiła, że opuści towarzystwo.
-Dobrze, ja już niestety muszę spadać! Ogromnie miło było Was wszystkich tu poznać. - powiedziała
-Nam też było bardzo miło. Krzysiek Cie odprowadzi, żebyś się nie bała sama iść do domu. - odpowiedział Maciek
   Krzysiek i Ania wstali i wyszli w pubu. Był późny wieczór. Szli ciemna ulicą, na której nie było w ogóle ludzi. Rozmawiali o sobie. Poznawali się.
-Mieszkasz w Zakopanym?-Zapytał Krzysiek
-Nie, mieszkam w Krakowie. Mam tutaj rodzinę. Przyjechałam na pogrzeb mojego dziadka.-powiedziała Ania. Była zaskoczona, tym że była taka wylewna do obcego mężczyzny. Głównie było to spowodowanie ilością promili we krwi ale także czuła, że Krzysztof był opiekuńczym chłopakiem, choć znała go dopiero kilka godzin.
   Powoli dochodzili do Ani domu.
-Dzięki za odprowadzenie, to mój dom.-powiedziała Ania
-Proszę, miło mi było z tobą spędzić ten wspaniały, choć dość mokry  wieczór.-odpowiedział
   Ania powoli wchodziła do domu. Była już zmęczona całym tym długim dniem. Otworzyła duże drewniane, góralskie drzwi i postawiła jedną nogę za progiem. Gdy nagle usłyszała głos Krzyśka.
   Poczuła motylki w brzuchu. Bardzo spodobał jej się Krzysztof. Jogo podejście do kobiet, było zaskakujące. Nigdzie w Krakowie by nie znalazła takiego chłopaka. Odczuwała, że powoli się w nim zakochuje
-Aniu poczekaj. - powiedział Krzysiek.
-Tak?-odwróciła się i powiedziała
-Przyjdziesz oglądać mnie jutro na moim treningu na Wielkiej Krokwi, miło mi będzie jak będziesz patrzyć się na mnie.
-Jeśli to nie będzie problemem to oczywiście, że przyjdę. - powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy.
   Popatrzyli na siebie przez chwilę i odeszli. Ania poszła do swojego domu a on do reszty drużyny. Obaj czuli coś do siebie. To wylane piwo spowodowało, że ich los się połączył. Miłość, to nie jednorazowy występek ani nie jednorazowa przygoda, miłość to uczucie, którego nie da się odrzucić. To niewidzialna nić, która łączy ze sobą trwale i na wieki.

------------------------------------------------------

No i jest 2 rozdział mojej historii. Mi osobiście się go trudno pisało i nie jestem z niego zadowolona. Oceńcie go sami. Zapraszam wszystkich do czytania i komentowania.


 Przeczytałeś/łaś = Skomentuj


Chcę Wam życzyć wesołego sylwestra. Aby rok 2014 był rokiem jeszcze lepszym niż ten mijający. Abyście nie popełniali takich samych błędów jak w tym mijającym roku. Oczywiście także życzę najlepszej pod słońcem zabawy sylwestrowej. :)

Pozdrawiam Milena
PS. Kolejny rozdział postaram się napisać jak najszybciej.

środa, 25 grudnia 2013

" Bo los tak chciał "

   Akcja rozpoczyna się w ostatni dzień szkoły. Ania miała wtedy ostatnią sesję. Studiowała na AWF* w Krakowie. Był to jej przed ostatni rok. Chciała zostać biegaczką narciarską. Mieszkała w Krakowie,więc w zimę mogła do woli jeździć na nartach, ponieważ miała blisko do gór . To było jej wielkie marzenie. Od dziecka pragnęła być taką zawodniczką jak Virpi Kuitunen. Widziała jak ona wygrywa prawie każde zawody PŚ. Była niesamowita, nie miała sobie równych.
   Na studiach w Krakowie Ania miała wiele przyjaciół. W te wakacje zaplanowali wszyscy wakacje w Hiszpanii. Bardzo się cieszyła na ten wyjazd. Musiała odpocząć po wyczerpującym roku szkolnym, a podróż do Hiszpanii była idealnym rozwiązaniem.
- Anka! No gdzie ty się podziewasz? Przecież umówiliśmy się ze znajomymi w barze żeby opić zdaną sesję, a ty gdzieś chodzisz?-zapytała Sonia. Ania nie była osoba bardzo rozrywkową. Wolała spędzić miłe chwile z małą ilością znajomych w kameralnym barze. Musiała być zmuszana do chodzenia i picia z resztą przez Sonie. Była to jej najlepsza przyjaciółka, wiedziała ona wszystko niej. W Ani wiele chłopaków się w tajemnicy kochało. Była taka piękna a do tego bardzo miła. Miała długie brązowe włosy, piwne przepiękne oczy. Ubierała się niezwykle modnie, w końcu jej rodzice byli bogaci. Nie miała ona rodzeństwa więc zawsze mama z tatą przeznaczali całe swoje oszczędności na nią.
- No już, już byłam się pożegnać z nauczycielką. Przecież mamy jeszcze dużo czasu. Umówiłaś się z nimi o 14 a jest dopiero 13:50.-Powiedziała uśmiechnięta Ania, która schodziła ze schodów uczelni Krakowskiej.
-Do baru trzeba długo iść, a pamiętaj jeśli się nawet o minutę spóźnimy to osobiście Cię zabiję! -oznajmiła Sonia
-Dobrze, dobrze...
   Teraz obie dziewczyny szły przez zatłoczone ulice Krakowa. Świeciło piękne słońce, zresztą jak zawsze. Ania uważała że Kraków jest najlepszym miejscem na świecie. Nigdy nie chciała go opuścić. Kawiarnia znajdowała się na Alei Jana Pawła II. Więc od uczelni było dość sporo iść. Chciały jak najszybciej przejść ten kawałek a w razie spóźnienia pójść do mieszkania Ani po tatę aby je podwiózł. 

-Kto będzie?-zapytała Ania
-Nie wiem, chyba Paweł, Arek, Basia, Daniel, Ola i Filip. No i ja i ty. Masz jakieś pieniądze?-zapytała Sonia z ciekawości, ponieważ wiedziała, że Ania ma zawsze portfel przy sobie.
-Mam tylko 5 zł, bo jeszcze dzisiaj przed sesją kupowałam sobie potrzebne rzeczy.-oznajmiła Ania
- Cholera, ja nic kasy nie mam, a jedno piwo kosztuje 3,50 zł.
- To zrobimy tak, ja pójdę do domu po kasę a ty pójdziesz do baru z moimi 5 zł, jak bym w razie czego nie zdążyła.
- Dobrze.
   Szybko Ania pospieszyła do swojej klatki. Jej szpili prawie się popsuły. Długie włosy spadały na spocone czoło. Musiała się śpieszyć, żeby zdążyć. Gdy przybiegła do swoich drzwi na 2 piętrze usłyszała głośne rozmowy rodziców. "Musimy tam jechać" , " Ona sobie sama nie poradzi" "Kiedy ? W całe wakacje ? " " Ania będzie zła". Zaniepokoiło ją to. Szybko wyciągneła klucze i otworzyła drzwi. Rodzice siedzieli przy stole w kuchni. Mama była zapłakana. Ania długo stojąc i wpatrując się w nich czułą, że coś się stało. Jednak nie wiedziała co. Po chwili powiedziała.
-Jezu co się stało? Dlaczego siedzicie tacy smutni?-zapytała zaniepokojona Ania
-Aniu siadaj! Musimy Ci coś powiedzieć.- wtedy Ania usiadła - Twój dziadek w Zakopanym umarł dzisiaj w nocy. Musimy wszyscy jechać na pogrzeb i zostać pomóc babci przez całe wakacje.-Powiedziała ze smutkiem matka
   Nagle coś w Ani pękło. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Siedzą na fotelu spuściła głowę i zaczęła płakać. Tak bardzo kochała dziadka, a teraz on umarł i zostawił ją samą. Z jednej strony czuła wściekłość, ponieważ nie pojedzie do Hiszpanii a z drugiej strony musiała pomóc babci pozbierać się ze straty męża. To było dla niej strasznie trudne. W takich chwilach czuła się okropnie. Lecz  wiedziała, że każdy człowiek musi kiedyś umrzeć. Wiedziała, że na tamtym świecie dziadkowi będzie lepiej i że i tak się kiedyś spotkają.
                                   
                                           ***

   Krzysztof to młody skoczek narciarski. W tym sezonie ma zamiar wystartować PŚ. Jego wielkim marzeniem jest wygrana w tej randze zawodów. Reprezentuje on klub LKS Sokół Szczyrk. Jest przystojnym mężczyzną o krótkich czarnych włosach. Właśnie wyjeżdża na zgrupowanie w Zakopanym. Po raz pierwszy w swojej karierze będzie mógł trenować z takimi zawodnikami jak Kamil Stoch czy Maciej Kot albo Piotr Żyła.  Przerażało go trochę to ale czuł w głębi serca, że jest bardzo szczęśliwy. To motywowało go.
-Krzysiek? Krzysiek? Ile można na Ciebie czekać? -Powiedział Łukasz Kruczek
-No przecież idę! -oznajmił Krzysiek Biegun.
-Wsiadaj i jedziemy! -Rozkazał u trener. Gdy wszedł do busa nie wiedział co ma powiedzieć. Nigdy jeszcze nie rozmawiał z takimi utytułowanymi skoczkami. Poczuł,że się trochę wstydzi. Nagle usłyszał, że ktoś go woła. Był to głos samego mistrza świata w skokach narciarskich.
-Część młody. Jak tam stresujesz się? - odezwał się Kamil
-Część wszystkim, jestem Krzysiek, Krzysiek Biegun! Tak bardzo!-oznajmił Krzysztof
-Nie bój się, nie masz czego. Skoczymy po trzy skoki i do domku. Też tak miałem jak zaczynałem.-Pocieszał go Kamil
-Dobrze.
   Podróż była bardzo miła. Poznawał się ze wszystkimi. W końcu dojechali. Skocznia w Zakopanym wyglądała zniewalająco. Krzysztofowi aż łezka w oku się pojawiła.Promienie słońca, które na nią padały rozjaśniły ją niezwykłym blaskiem. W tym samym momencie koło niego pojawił się Kamil.
-Przepiękna prawda? Też miałem takie same uczucie jak pierwszy raz tu miałem skakać.-powiedział Kamil
- Jezu ona jest wspaniała. Humor od razu mi się poprawił. Już się nie boje.
   Stojący za plecami mężczyzn Łukasz słyszał całą rozmowę.
-Ej poeci chodźcie się wypakować i zmiatać na górę bo zaczynamy skakać. -pospieszył ich.
  Zaczęli się wypakowywać. Wzięli swoje komplety nart na plecy i popędzili na kolejkę aby przygotować się do swoich treningowych skoków. Jak Kamil wcześniej powiedział było ich po trzy na każdego zawodnika. Warunki były doskonałe. Lekki wiatr pod narty mógł nieść skoczków na 130 m. Krzsiek czuł że ma bratnią dusze w zespole. Był nim Kamil, który od samego początku wspierał go. W kolejce wiozącej zawodników cały czas z nim rozmawiał. Opowiadał mu jak najlepiej ułożyć sie na rozbiegu, jak wybić się z progu żeby wylądować jak najdalej. Czuł, że to będzie jego skocznia. Wydawało u się, że będzie daleko lądować. Gdy wysiedli na górze, Krzysiek wyjął swój kombinezon i powoli zaczął się w niego ubierać. Było gorąco więc nie zasuwał swojego czerwonego stroju. Wziął narty i zeszedł z góry aby przygotować się do swojego skoku. Miał skakać jako drugi. Po Dawidzie. Widząc rozluzowanego Dawida poczuł, że nie ma się czego bać. Pierwszy skoczek wylądował na 120m , jak zwykle wysoko wybił się a później spadł. To jego był głównym problemem. A teraz Krzysiek. Siadł na belce i jego serce zaczęło szybciej bić. Widząc że Łukasz machnął swoją chorągiewką, wystartował. Ułożył się tak jak Kamil kazał, zresztą wszystko robił jak powiedział mistrz. Wylądował z telemarkiem na 135m. Zaczął się bardzo cieszyć. Z powrotem wrócił na górę aby oddać drugi skok. Kamil podszedł do niego i przybił mu piątkę.
-Brawo młody, świetny skok! - Powiedział Kamil
-Dzięki, stosowałem się do twoich wszystkich cennych rad. Dlatego wylądowałem tak daleko. Dziękuję, że mnie wspierasz i doradzasz mi, to dla mnie bardzo ważne.-powiedział Krzysiek 

-Jesteś nowy w zespole, to ważne żeby Ci pomóc. Pamiętam jak Adam  wspierał mnie jak zaczynałem. -oznajmił Kamil
-Jeszcze raz dzięki bardzo, to miłe z twojej strony.
   Rozmowę przerwał Maciek, który wleciał do pokoju przygotowywań do skoków.
-Kamil teraz twoja kolej, szybko teraz ty! -Powiedział
-Ok ,ok .Już idę
  Teraz został tylko Maciek i Krzysiek. Stali koło siebie wpatrując się. Nie znali się jeszcze.Nagle Maciek powiedział.

-Cześć, jestem Maciek.
-Hej, mam na imię Krzysiek. Jestem tu nowy jak zauważyłeś. Ile skoczyłeś?-zapytał się
-125m. Słyszałem że ty 136m. Gratulację.-powiedział Maciek
-Dzięki. Chodzi idziemy na rozbieg popatrzeć.-oznajmił Krzysiek
   Szli czekając razem na swoje skoki. Usiedli na schodku i wpatrywali się na innych zawodników.
Maciek w swoim niebieski kombinezonie wyglądał świetnie. Miał na nosie czarne dizajnerskie okulary, w których wyglądał bardzo przystojnie. Nie wątpię, że w tym momencie każda dziewczyna wpatrywała się na niego jak w największą gwiazdę filmową. Rozmawiali o życiu, o skokach, miłości.
-Widzę, że Kamil Cie wspiera.-powiedział Maciek
-Tak, i to bardzo.-odpowiedział

-On każdego tak tratował. Na samym początku jak zaczynałem skakać w kadrze, też dzięki niemu nie bałem się. Jest takim dla nas starszym bratem, który w każdej złej chwili będzie cię wspierał. Pamiętaj że ty także możesz do mnie przyjść w każdej trudnej chwili.Pomogę Ci!-powiedział starszy kolega
-Dziękuję to bardzo miłe to co powiedziałeś, będe o tym pamiętał. A teraz chodzimy bo za chwile skakamy.
   Zeszli na sam dól. Pierwszy na belce usiadł Maciek. Przy jego skoku był duży wiatr. Maciek miał duże problemy z lądowaniem. Z wielkim trudem oraz w głębokim przysiadzie wylądował na 130 m. Widząc że wiatr się wzmaga, Krzysiek usiadł na belkę. Przeżegnał się i wystartował. W locie czuł duże podmuchy wiatru z prawej strony. Lecz nie dawał mu się. Wachlowało nim bardzo mocno. Przy lądowaniu miał problem ale skok ustał i ostatecznie wylądował na 135m. Nagle usłyszał głos za sobą. Głos był Kamila , który czekał na Krzyśka na dojeździe .
-Brawo, brawo! Najlepiej z nas wszystkich skakałeś! Należy Ci się nagroda. -Powiedział Kamil
-Tak to prawda! Idziemy wszyscy na piwo!- dodał Maciek
-Jak to przecież jeszcze trzeci skok? - zapytał się Krzysiek
- Trener odwołał trzeci skok. Za bardzo złe warunki.Wiatr wieje ponad 3m/s. W takich warunkach nie da się skakać. Jedziemy teraz do domu i umawiamy się na 20 w dobrym zakopiańskim pubie na piwo.-Powiedział Kamil
-Dobrze!- odpowiedział Krzysiek
   Wszyscy już przebrani skoczkowie weszli do busu i obmawiali z trenerem swoje skoki. Krzysiu był zadowolony ze swoich najlepszych skoków w drużynie. Wracali z bardzo wesołymi humorami. Pogoda się niestety popsuła. Już nie świeciło słonce, tylko padał deszcz.  Zaczął wiać duży wiatr. Lecz to nie przeszkodziło aby oblać swoje skoki.


*AWF-Akademia Wychowania Fizycznego
---------------------------------------------------------------------

Och skończyłam :) Mój pierwszy rozdział. Myślę, że Wam się spodoba. Napisałam w prologu, że pierwszy rozdział pojawi się w sobotę a tu proszę. To wyniki nudy świątecznej. Zapraszam wszystkich do czytania i komentowania.

Przeczytałeś/łaś = Skomentuj

Pozdrawiam Milena

PS. Następny rozdział będzie jak najszybciej :*

Przywitanie i krótkie wprowadzenie!

A więc witajcie!
Chciałabym się z wami najserdeczniej przywitać! Jestem w tym świecie nowa wiec z góry przepraszam za moje błędy. Może opowiem coś o sobie. A więc mam na imię Milena i mam 13 lat (od lutego 14 ) , moim największym zainteresowaniem są skoki narciarskie. Nie pamiętam od kiedy je oglądam. Kibicuje głównie Polakom oraz (teraz za to możecie mnie hejtować ) Austryjaką. Moimi ulubionymi skoczkami są Kamil , Gregor oraz Maciej Kot. Moje opowiadanie będzie o skokach narciarskich. Przedstawie Wam historię miłości dwojga ludzi. Długo chciałam to napisać lecz ciągle coś mi wypadało, i nie mogłam się do tego zabrać. Kiedyś pisałam już miłosną historię tamtym razem w tenisie ale ona mi jakoś nie wychodziła. Nie pisałam ją regularnie ale także nie było większego zainteresowania ją. Mam już jednego bloga ale on jest bardziej pamiętnikiem niż romantyczną historią. Jak nie zapomnę to podam go na końcu. Wiem że pisząc tego bloga będzie trudno , ponieważ jest wiele fantastycznych blogów, które piszą opowiadania o skokach. Lecz ja się nie poddam i postaram się pisać jak najlepsze rozdziały. Myślę, że wam się spodoba i będziecie czytać z wielkim zainteresowaniem.  Na samym początku chcę abyście dodawali komentarze, gdyż będę wtedy wiedzieć że ktoś to przeczytał. Za wszystkie z góry dziękuję! Będę się podpisywała zwyczajnie czyli ~Milena~

Pozdrawiam! :)